poniedziałek, 4 marca 2013

Szósty.

Nadchodził dzień, w którym wszystko zmieniało się. Było to święto obchodzone przez Poświęcone Ciemności. Jedną z nich, tych najpiękniejszych istot była Lilith. Kobieta o długich, sięgających pasa, kręconych, ognistorudych włosach. Czarne tęczówki były kontrastem dla bardzo jasnej cery. Była wysoka, tak jak każda istota pochodząca z jej rasy. Szczupłe ciało było gibkie i wyćwiczone. Mogło wydawać się, że jest niegroźna, ale prawdziwe oblicze Lilith można było zobaczyć tylko raz – tuż przed swoją śmiercią. Jeśli ktoś chciał o tym usłyszeć, kobieta odpowiadała mu lekkim uśmieszkiem. Uśmieszkiem, który nie wróżył nic dobrego, to wyjaśniało niemal wszystko, a rozmówcy nagle przechodziła chęć poznania tajemniczej siły, którą dysponowała rudowłosa. Rytuał należał do jednego z najstarszych obrzędów obchodzonych przez te istoty. Znany był tylko im, chociaż legenda głosiła, że kiedyś pewien mężczyzna również miał okazje go obserwować, ba!, nawet uczestniczyć w nim. Nikt nie wiedział ile było w tym prawdy, ale stare kroniki podawały, że takie zdarzenie miało miejsce. Teraz nikt nie odważyłby się im przeszkadzać. Tak było bezpieczniej. Dużo bezpieczniej. Nie narażanie siebie na gniew bogów było bardzo mądrym rozwiązaniem. Krążyły plotki, że podczas właśnie tej uroczystości składano w ofierze bogini Aks, żywą osobę lub zwierzę. Pytane o to Poświęcone Ciemności nie zaprzeczały ani nie potwierdzały tej informacji, a kroniki wcale nie mówiły wiele. Opisywano ten rytuał jako pełen perwersji, przemocy i dziwnego rodzaju miłości akt. Odprawiany był dwudziestej północy każdego miesiąca, w głębi puszczy, pośród samych cieni, które pilnowały aby nie przerywał im nikt z zewnątrz. Następnego dnia kobiety biorące udział w tym całym przedstawieniu wracały do swojego życia, tak, jakby nic nigdy się nie stało. Błogosławieństwo bogini Aks przydawało się w codziennym życiu. Aks była patronką kobiet, tylko i wyłącznie, żaden mężczyzna nie miał prawa otrzymać jej błogosławieństwa i wstawiennictwa w modlitwach. Kult Aks utrzymywał się już od niemalże pięciu tysięcy lat, jednak z każdym rokiem ubywało jej wyznawczyń, co nie oznaczało jednak, ze chylił się on ku upadkowi, nic z tych rzeczy. Chociażby troskliwa Lilith o to dobrze dbała.
Dwudziestego drugiego dnia miesiąca kobiety wróciły do swoich domostw tak, jak i Lilith wróciła do Akademii. Jako jeden z nauczycieli mieszkała tutaj na co dzień, aby zajmować się i dręczyć swoich uczniów. Na jej twarzy nie było widać zmęczenia, wręcz przeciwnie. Wypełniona była energią, którą zarażała innych. Ubrana w długą, czarną suknię niemalże płynęła przez korytarz, o tej wczesnej porze jeszcze pusty. Odgłos cichych kroków odbijał się echem od kamiennych ścian. Była godzina czwarta nad ranem, młodzi kadeci jeszcze spali, część nauczycieli zapewne również. Lilith nauczała o ciemności, której poświęciła większość swojego życia. Zaklęcia, eliksiry i umiejętności, których uczyła uczniów były stare, choć ciągle przydatne. Pomagały w ucieczce, potrafiły dopomóc również i w walce. Wpływały także na psychikę i pozwalały osaczyć przeciwnika. Ciemność nie była zbyt... popularna. Niektóre rody wypierały się jej, a dzieci, które posiadały tę specjalizację często kończyły jako wyrzutki. Lilith nie godziła się na to, pracując z nimi, szkoląc ich umiejętności. Uczniowie innych specjalizacji niektóre zajęcia mieli również z Lilith. Czarna magia była jej specjalnością, nie była ona jedyną z nauczycieli nauczających jej, ale pomagała Rosielowi w opanowaniu bandy dzieciaków. Brała na swoje barki szczególnie młodszych uczniów. No właśnie, Rosiel. Ten upierdliwy facet chyba znowu czegoś od niej chciał. Był od niej starszy, racja, ale i tak traktowała go jako nieistotne zagrożenie. Westchnęła ciężko, kiedy przechodziła pod drzwiami jego właśnie komnaty. Jej brew drgnęła, kiedy drzwi otworzyły się, a z czeluści pomieszczenia wyszedł sam Rosiel, który na jej widok uśmiechnął się szeroko, ukazując rzędy ostrych niczym brzytwa kłów. Rosiel był demonem. Jedynym demonem przebywającym w tych stronach, nie były one tutaj mile widziane, jednakże on... po prostu tu żył. Wszyscy przyzwyczaili się do jego egzystencji, chociaż niektórzy ciągle chcieli się go pozbyć.
-Moja Lilith! - powiedział, wyraźnie ucieszony z widoku kobiety, która jedynie pokręciła rozbawiona głową. Już była pewna, że mężczyzna ma do niej jakąś sprawę. Zawsze, jeśli czegoś od niej chciał mówił do niej: Moja Lilith!, też coś. Zwykły mężczyzna twierdzący, że Lilith do kogoś należała – niedorzeczne. - Cieszę się, że mogłem zobaczyć twoją piękną twarz tego oto poranka. Kwiatuszku... - zaczął spokojnie, patrząc na nią z rozbawieniem wymalowanym w spojrzeniu. - Zechcesz poświęcić chwilę staremu demonowi?
Kobieta zaśmiała się cicho i kiwnęła głową.
-Oczywiście, kwiatuszku. - uśmiechnęła się do niego. Demon wyszedł z komnaty i zamknął za sobą drzwi. Ubrany był, o dziwo, w najnormalniejsze z chyba możliwych ubrań. Dobrze, że nie przywitał jej w bieliźnie. Wziął ją pod rękę i prowadził wzdłuż korytarza ku drzwiom wyjściowym z zamku. Świerze powietrze było chyba najlepszym miejscem do rozmowy i była pewność, że nikt im nie będzie przeszkadzał.
-Wiesz, że jeden z naszych milusińskich znalazł się w wielkich tarapatach, prawda? - zaczął spokojnie, prowadząc ją wzdłuż ścieżki prowadzącej na jedną z aren, na której zazwyczaj odbywały się zajęcia. Kobieta skinęła głową, choć wiedziała, iż było to pytanie retoryczne. - Amir wychodził sam z siebie co zrobić z tą sytuacją. W dodatku nasz informator wpadł, nie mamy teraz żadnej porządnej wtyczki w armii naszego najdroższego Imperatora, który zaczyna blokować napływ nowych uczniów do Akademii... - wymruczał spokojnie.
-Więc ty wpadłeś na jakiś cudowny pomysł, w którym i ja miałabym wziąć udział? - zapytała, uśmiechając się lekko. Już nie raz to słyszała. Pomysły Rosiela były szalone, po prostu szalone, chociaż w tym szaleństwie istniała jakaś metoda. Czasem, niechętnie, ale zgadzała się z demonem. Zdarzało się, że faktycznie brała udział w jego mistyfikacjach i zabawach, sama przy tym bawiąc się równie cudownie. Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznała.
-Jak ty mnie dobrze znasz... - mężczyzna nie krył zadowolenia, nigdy nie wątpił w inteligencję swojej rozmówczyni.
-Więc?
-Chodzi mi o to, że nasz Imperator ma słabość do naszych ulubionych piękności stąd. Mam tu na myśli was, Oddane Ciemności. Zażądał w zamian za oddanie milusińskiego jednej z was. - Lilith zacisnęła zęby. Jak to zażądał jednej z nich?! Nie były rzeczami. Głupi mężczyźni, niewarci ich spojrzenia. Rosiel od razu wyczuł jej wzburzenie. Trudno było go nie wyczuć, miał wrażenie, że kobieta zaraz rzuci się na niego i będzie próbowała go rozszarpać. Lekko uścisnął jej dłoń, jakby chciał ją uspokoić. - Ani ja, ani tym bardziej Amir nie zgodzilibyśmy się na coś takiego. Nie mamy prawa decydować za wasze życie, zresztą, to niedorzeczne poświęcać życie za życie, nie na takiej podstawie chcemy działać. Amir uważa mnie za szaleńca... Jednak mam pewien pomysł. I tylko od ciebie zależy czy uda nam się go zrealizować. Jest na pewno... Niebezpieczny. Przynajmniej mam takie wrażenie. - odetchnął głęboko.
-Przejdź do rzeczy. - Lilith była wyraźnie zainteresowana jego słowami. Szalony plan mógł całkiem pozytywnie wpłynąć na jej życie, które powoli zaczynało ją nudzić. Pomysły Rosiela często były swego rodzaju rozrywką.
-Niecierpliwa jak zawsze. - stwierdził krótko, uśmiechając się lekko. Słońce dopiero wychodziło zza horyzontu, karcąc Bestię zza gór i usypiając ją. - Chce jedną z was, dostanie jedną z najpiękniejszych. - rudowłosa wywróciła oczyma – Istot jakie kiedykolwiek widziałem. Zabójczo pięknych istot. Mam tu na myśli ciebie, Lilith. Każdy wie, że mężczyźni, a szczególnie Imperator mają do ciebie słabość. A ty tę słabość wykorzystujesz. Podejrzewam, że mimo swej przebiegłości i głupoty zadzierając z nami dusza Imperatora jest naprawdę potężna i pochłonięcie jej, jego mocy oraz wszystkiego co tam byś chciała. - musiała powstrzymać się przed roześmianiem się. - Byłoby dla ciebie czystą przyjemnością. Podejrzewam, że nie byłoby to proste, ale wierzę w ciebie, moja droga Lilith. - dokończył, oczekując jakiejkolwiek jej reakcji. Kobieta wyraźnie zamyśliła się, powoli przetwarzając jego słowa. Nie brzmiało to głupio. Właściwie miało jakiś sens. Bo obydwie strony miałyby korzyści. Imperator zostałby pokonany, ona miałaby jego duszę i pokarm zapewniony na jakiś czas, w dodatku to raczej pozwoliłoby ocalić Ora.
-Amir miał racje, jesteś szalony. - powiedziała, nie przestając się uśmiechać. Demon i jego pokręcone pomysły. - Musimy to jeszcze przemyśleć, ale to nie brzmi tak źle. Ba! Brzmi sensownie. I miło, że pomyślałeś o moich korzyściach. Rosiel i naprawdę, doceniam twoje komplementy, ale czasami naprawdę mnie rozbrajasz. - demon odpowiedział jej cichym chichotem.
-Dziwisz mi się? Nie mogę przecież zaprzeczyć, że podobasz mi się. Ale nie chcę skończyć jako danie główne, w twoim dzisiejszym menu. - machnął lekceważąco dłonią. - Na tę chwilę pragnę jakoś uratować tego dzieciaka, może wtedy bestia zza gór trochę uspokoi się i przestanie na nas czyhać. 
-Obudziła się? - Lilith była teraz wyraźnie zaskoczona.
-Tak. Jakiś czas temu, przeczuwałem kłopoty, nie sądziłem jednak, że będą na tyle poważne. Ostatnim razem po jej przebudzeniu mieliśmy chwilowy kryzys, jednak teraz nawet cienie szepcą. Słońce, Nyx, próbuje ją pokonać jednak jak na razie działa tylko chwilowo. Dlatego obawiam się, że bez szybkiej reakcji będzie jeszcze gorzej. - demon przerwał, wzdychając ciężko. Lilith pokiwała głową, również cicho wzdychając. Jeśli bestia faktycznie obudziła się to nie wróżyło nic dobrego. Chociaż Rosiel nie wyglądał jakby kłamał, chociaż czasem mu się to zdarzało teraz mówił szczerze. I poważnie.
-To niedobrze. Musimy się jeszcze zastanowić, jednak jeśli nie wymyślimy niczego innego chyba zaryzykuję. Chociaż muszę przemyśleć jeszcze strategię. W razie czego nie chcę stracić życia. Wiesz... Może uda mi się zabić Imperatora, ale jeśli mnie dorwą...
Nie musiała nawet kończyć, demon dobrze wiedział co to oznacza. Pokiwał jedynie głową. Szli teraz już w ciszy dróżką. Powietrze było przyjemnie chłodne. Rośliny dopiero budziły się po śnie. Wszystko ożywiało się. Słońce pobudzało istoty do życia. Szepty cieni ucichły jakiś czas temu, teraz to dla nich zaczynał się czas snu.
-Jestem jednak pewien, że sobie poradzisz. - przerwał to milczenie, które teraz było uciążliwe. - Ja, Amir, reszta z nas pomożemy ci. Jestem pewien, że twoja opiekunka również. No i Matka Magia czuwająca nad nami. Wszystko w jej mocy.
Rudowłosa uśmiechnęła się lekko. Musiała przyznać mu rację. Szli dalej, rozmawiali cicho, pierwsze zajęcia miały rozpocząć się za kilka godzin, mieli trochę czasu dla siebie.

Wielki Imperator był zadowolony z negocjacji. Już kilka dni później w jego zamku pojawił się Amir, z którym mógł prowadzić rozmowy. Mężczyzna nie był zachwycony jego propozycją, ale widać było, że chce odzyskać chłopaka żywego. Wielki Imperator roześmiał się cicho, było mu bardzo wesoło. Dopiął swego, ten głupi dyrektor Akademii naprawdę zgodził się na ten układ. Miał nadzieję, że bogini Aks znienawidzi go za to, że poświęca jedną z jej wyznawczyń dla takich celów. Och tak, o to mu właśnie chodziło. Nienawiść bogini byłaby ukierunkowana na tego, kto zarządzał życiem innych osób, w tym przypadku chodziło właśnie o Amira. Wszystko, naprawdę wszystko szło po jego myśli. Już niedługo miał dostać swoją małą zabaweczkę. Zabawa dopiero rozpoczynała się. W dodatku zniesmaczenie jego przeciwnika widoczne na jego twarzy, ba!, na całym jego ciele było naprawdę cudowne. Tego wieczoru opijał swoje zwycięstwo.

-Wygrałeś bitwę, ale nie wojnę. - Amir uśmiechnął się zadowolony, wychodząc z budynku. Lilith zgodziła się na ten mały układ. Zabawa dopiero miała się zacząć.

Bogini Aks nie była zachwycona z postępowań swojej wyznawczyni. Obserwując wszystko z boku była zawiedziona jej zachowaniem, jednak z drugiej strony cieszyła się, że Lilith brała pod uwagę jej zdanie. Podczas wieczornych modlitw prosiła ją o radę, to ułaskawiło bogini. Rudowłosa Oddana Ciemności miała jej poparcie. Jeśli coś poszłoby nie tak, Aks natychmiastowo zajęłaby się Imperatorem, niezależnie od tego, co sądziliby inni bogowie. Aks kochała swoje wyznawczynie tak jak one kochały ją.

Minęły dwa tygodnie odkąd Or trafił do lochów. Dwa tygodnie gehenny właśnie skończyły się. Był znowu na powierzchni. Wycieńczony, ledwo żywy... ale udało mu się przeżyć. Teraz znowu mógł próbować uciekać. Musiał tylko odzyskać siły. Na pewno nie będzie siedział bezczynnie. Uśmiechnął się sam do siebie leżąc na pryczy. Brak wilgoci i zapachu stęchlizny. Miał wrażenie, że znalazł się w swoim raju na ziemi.
Nie wiedział, że Wolność jest już blisko.

 Na samym początku chciałabym przeprosić Was za chwilowy przestój między kolejnymi rozdziałami. Niestety - wcześniej nie miałam czasu aby napisać Szóstkę oraz żeby ją wrzucić. Wracam jednak z równie długim (mam nadzieję, że wystarczająco!) rozdziałem. Coś zaczyna się dziać.
Dziękuję Wam za cierpliwość. Staram się jak mogę dodawać rozdziały jak najczęściej ale jestem tylko człowiekiem. Dziękuję też z całego serca za wiele pozytywnych (bardziej lub mniej) opinii. Komentarze działają na mnie naprawdę budująco!
W tym miejscu chcę również zaznaczyć, że nie czerpię inspiracji z jakiejkolwiek książki! Wszystkie podobieństwa są przypadkowe. To aż dziwne. 
Tak czy siak zachęcam do zostawienia swoich opinii! 

4 komentarze:

  1. No w końcu są jakieś dialogi :P
    Bardzo fajny rozdział, nowa postać zawsze wprowadza trochę więcej frajdy z czytania...coś mi się wydaje że Imperator już nie będzie taki zadowolony z siebie jak Lilith zrobi z niego mielone.
    Trzeba było długo czekać ale było warto! Wincyj,wincyj!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna część. Lilith to bardzo ciekawa postać, ciekawe co wydarzy się później.

    OdpowiedzUsuń
  3. przepraszam że nie zaglądałam ale już wszystko nadrobiłam i muszę przyznać że jestem zachwycona :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz bardziej twoje opowiadanie zaczyna mi się podobać. Ta akademia jest na prawdę wyjątkowa, tam mogłabym uczyć. Nowe postacie wprowadzają coś nowego, jakieś urozmaicenie, no i nie jest to tylko historia opisująca Ora, ale również innych, chociaż cała akcja kręci się wokół niego :) Na prawdę świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń