Dnia
piątego, jedenastego miesiąca swe życie rozpoczął Or,
pierworodny Wielkiego Imperatora z dynastii III. Chłopiec był
wyjątkowo zdrowy, nie chorował, rozwijał się prawidłowo, a
szamani dbali o stan duchowy dziecka. Cały dwór, jak i królestwo
cieszyło się z szybkiego rozwoju przyszłego władcy. Nie było
powiedziane ile żyć będzie jego ojciec, tutaj ludzie bądź
nieludzie dożywali czasem nawet kilkuset lat. Kiedy dziecko przyszło
na świat, imperator Sora I miał pięćdziesiąt osiem
lat. Zmarł w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat, w dniu swoich
urodzin.
Wróćmy
jednak do samej postaci Ora. Książę, a raczej dziedzic kształcony
był przez najlepszych nauczycieli królestwa. Wyrocznia to właśnie
jego wybrała na kandydata do szkolenia w Dolinie Cieni, z którego
wrócił po pięciu latach jako zupełnie inny piętnastolatek.
Zmiany zaszły nie tylko w ciele 'dzieciaka' ale również w jego
psychice. Tylko nieliczni wiedzieli jak taki trening może wyglądać.
Ale przygotowywał na wiele. Or był silny. Jednak miał swoje wady,
jak każdy. Jego wadą była zbyt wysoka samoocena, która w wielu
sytuacjach przeszkadzała mu. Czy to w kontaktach międzyludzkich,
czy to w braku doceniania swoich przeciwników. Tak zaczął toczyć
się jeden z najdziwniejszych konfliktów między rodami, które
dążyły do osiągnięcia władzy. Bardzo destrukcyjny zresztą.
W piątą
pełnię księżyca tamtego roku, kiedy doszło do straszliwej
zbrodni, nikt nie spodziewał się co ma nastąpić. Dzieci biegały,
cieszyły się. Dzień jak co dzień. Z dość wysokimi
temperaturami, jak na ówczesną porę roku. Wszystko jednak
zachęcało do spędzenia go na powietrzu, z dala od zgiełku domów
czy innych pomieszczeń. Matki zerkały na swoje pociechy, które w
grupkach – mniejszych lub większych, grzecznie bawiły się. To
był iście sielankowy obraz, więc nikt nie spodziewał się, że
może on przynieść tragedię.
Wyrocznia,
choć wiedziała co się wydarzy – milczała. Jak na złość
zamilkła, jakby obrażona na uczestników przyszłej walki.
Imperator tego samego dnia próbował z nią porozmawiać. Dwukrotnie
został odesłany z kwitkiem. Za trzecim razem nawet Wielka nie
wytrzymała i został wyrzucony. Zdziwiło to władcę – nigdy go
tak nie traktowała. Ba! Można powiedzieć, że od wielu pokoleń to
on był jej 'ulubieńcem'. Tym razem było inaczej. Sora I już wtedy
zaczął niepokoić się. To nie wróżyło nic dobrego.
W
dodatku Or przepadł dwa dni wcześniej. Zdarzało mu się to, musiał
się wyciszyć. W Lesie Milczenia, mniej więcej pięć godzin od
zamku znajdował się bór magicznych drzew. Mężczyzna bardzo
często bywał tam, aby wyciszyć się. Nawet mając swoje
dwadzieścia pięć lat bywał tam jak najczęściej mógł. Konflikt
z jego byłym kompanem nie dawał mu spokoju. A ciągnęło się to
już ponad dwadzieścia lat. Nawet nie zauważył kiedy przybrał to
formę taką jak teraz. Nie łączyło nic ich oprócz nienawiści.
Denerwujące. Jako dzieci sporo razem przeżyli a teraz będąc w tym
samym wieku, choć wyglądając nadal młodo, darli koty. To nie było
ciekawe, tym bardziej, że ostatnio ich relacje zaczęły wyglądać
jeszcze gorzej. Niedopowiedzenia, wieczne spiski, szeptanie za
plecami. A ściany mają uszy. 'Życzliwi' donieśli Orowi, że coś
się szykuje. Właśnie dlatego też pojechał do lasu, żeby
wyciszyć się i spokojnie móc pomyśleć, rozważyć wszelkie
opcje. Działanie pod wpływem emocji nic by tu nie przyniosło.
Zresztą – nie tak go uczono. Miał przede wszystkim myśleć.
Teraz to było najważniejsze. Pomimo kilkugodzinnej medytacji nie
doszedł do żadnych wniosków. To było kolejnym dziwem tego dnia.
Może to wina pełni księżyca? Odkąd pamiętał, Or miał problemy
aby w tym dniu skupić się. Zrzucił winę na przypadek. Przecież
każdy miewa gorsze dni.
Przypadek...
Tak naprawdę cały tamten dzień
był w jakiś sposób inny. Można powiedzieć, że nikt nie
dostrzegł jego wyjątkowości, więc ten, mszcząc się przygotował
ludziom karę.
W czasie, kiedy Or dojeżdżał już do bram miasta, przez balkon z
jednej wież zostało wyrzucone ciało. Zawisło na niewidzialnej
linie. Może nawet nikt nie zwróciłby na to uwagi gdyby nie jeden
mały szkopuł. Krew z poderżniętego gardła zaczęła sączyć się
powoli przez szatę aż skapnęła na jednego z ludzi przechodzących
pod tymże balkonem.
Zanim dziedziniec przeszył krzyk pierwszej osoby, która zauważyła
co się stało – zabójca zdążył uciec. Kolejnym przypadkiem
tego dnia było to, że ktoś idealnie zatuszował ślady. Zbrodnia
idealna. Młody mężczyzna – syn uśmierconego Imperatora Sory III
– był załamany. Jego ojciec zginął po cichu, w dodatku nikt nie
potrafił znaleźć mordercy. Nawet jego mistrzowie ze szkolenia.
Wyrocznia wezwała jego mentora, któremu poleciła natychmiast
zabrać Ora na ponowne przyspieszone szkolenie. Nie dała konkretnych
informacji. Kazała przygotować na ból. Głównie ten fizyczny.
Nauczyciel nie wiedział czemu miałby to zrobić, ale nie śmiał
podważyć mądrości wyroczni. Skazanie na wieczne potępienie nie
przyniosłoby mu nic dobrego. Bez słowa więc 'porwał' następcę
tronu.
Kiedy wrócił po pół roku na tronie, który to właśnie on objąć
powinien zasiadł nikt inny jak ojciec jego znienawidzonego
przyjaciela. To było... dziwne. Według tamtejszego prawa to on –
do wyborów nowego władcy miał objąć tron. Jeśli nie był w
danym czasie dostępny za niego miała rządzić jego matka. Matka,
która została wygnana. Dowiedział się o tym, kiedy znowu 'ktoś
życzliwy' mu o tym doniósł. Mężczyzna nie wiedział co miał o
tym wszystkim myśleć. Morderstwo ojca, wygnanie matki. W dodatku
rządy objęte przez tego... parszywego idiotę. To były najlżejsze
słowa jakimi nazwał nowego Imperatora, który już od początku
swoich krwawych i bezwzględnych rządów zaczął nazywać się
Wielkim. Mówili o nim jako Reformatorze. W ciągu tych sześciu
miesięcy zdążył zmienić niemal wszystko, co zbudował – niemal
zawsze od podstaw – zamordowany Sora III. Po mieście niemal od
razu zaczęły krążyć plotki jakoby to właśnie Wielki Imperator
przy pomocy swoich dzieci pozbył się poprzedniego władcy.
Wszystkim jednak, którzy powtórzyli te słowa zamykano usta. Dość
skutecznie zresztą. Opozycja nie miała prawa bytu. Wszystko
wskazywało na to, że nastały na królestwie czarne czasy. Nawet
Wielka była bardzo zdziwiona, kiedy nowy władca próbował podważyć
jej autorytet. Wszyscy wiedzieli, że ten czyn obróci się przeciw
niemu prędzej czy później. Nikt nie wiedział tylko kiedy.
A co z Orem? Or był oszołomiony. Zanim zdążył wszystko do końca
zrozumieć został postawiony przed sąd jako oskarżony. Sam powód
był... niejawny. To dopiero była farsa. Oskarżony nie miał
pojęcia co takiego zrobił. Zdrada kraju? Spiskowanie przeciwko
Imperatorowi? A może krzywy uśmiech. Prawda była taka, że to on
powinien objąć rządy. Wielki Imperator nie chciał na to pozwolić.
Wraz z wtrąceniem mężczyzny do więzienia zaczęło się jego
małe, prywatne piekło. Piekło, w którym był osadzony sam, ale z
innymi więźniami politycznymi.
Wszystko byłoby dobrze. Cała historia zakończyła się może nie
tak tragicznie. Przecież można powiedzieć: a co tam kilka lat
więzienia! Jednak reformacje dosięgnęły również i
więziennictwa. Wszystko uległo zmianie. Od warunków począwszy
skończywszy na strażnikach i sposobach przesłuchań. Nikt nie
mówił o tym głośno, ale wiadomym było, że jedynym sposobem ich
wykonywania były właśnie tortury. Wszelakie. Plotki głosiły, że
każdy z 'potworów' miał swoją ulubioną. Szczęście mieli ci,
którzy trafiali na tych łagodniejszych. Każdy z nich był inny,
owszem. Różne temperamenty, sposoby myślenia, ale łączyło ich
jedno – bezwzględność. Nie byli, o dziwo, przekupni. Nawet
podczas 'idealnych' rządów Sory III korupcja była dość dużym
problemem. Teraz jednak, podczas rządów Reformatora nikt nie miał
odwagi zapłacić za łagodniejszy wyrok. Każdy kto się ośmielił
kończył jeszcze gorzej.
Niesubordynacja była karana. Próby ucieczki były karane. Kłamstwo
również. Nawet niewłaściwe odpowiedzi. A nic nie wskazywało na
to, że będzie lepiej.
Or, po kolejnej już ucieczce został zesłany do lochów. Zimno i
wilgoć, to było pierwsze co mu się z nimi kojarzyło. Kamienne
ściany, smród stęchlizny, głośne jęki więźniów, szczęk
łańcuchów, który co jakiś czas przerywany był krzykiem.
Codzienność. Straszna codzienność. A on trafił tu na miesiąc.
Coś mówiło mu, że będzie to jeden z najdłuższych miesięcy
jego życia. Nie wiedział jednak, że kat którego mu przydzielili
szykował dla niego coś... naprawdę specjalnego.
Witam po raz kolejny, z całego serca dziękuję za wszystkie komentarze. Endżojcie.
Bardzo fajne opko, epizod w lochach będzie ciekawy...wiem bo już czytałam hehe :>
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne części. Ciekawe jak to się wszystko skończy!
Pozdrawiam!
nom, ciekawie się zaczyna c:
OdpowiedzUsuńdołączyłam do twoich obserwujących, dołączysz do moich? czekam na rewanżyk, byłoby miło C:
pozdrawiam, xoxo
Na prawdę masz dziwny styl pisania :D Dziwny, ale podoba mi się. Or stracił w moich oczach, za to Wielki Imperator błyszczy :3 Zero demokracji, za to pełno zdehumanizowania, dobrze brzmi.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, ma miła! :3
podziwiam.. podoba mi się Twój blog :) zapraszam też do mnie http://w-poszukiwaniach-drogi-zycia.blog.onet.pl/ jestem też wdzięczna za każdy komentarz
OdpowiedzUsuńNieziemski. Uwielbiam opowiadania z innej planety, sama też zamierzam takie napisać, ale póki co skupiam się na normalnych. Zadziwia mnie twoja pomysłowość i dokładność przedstawiania wydarzeń, aż chce się czytać. Nie pozostaje nic innego jak czekać na więcej :)
OdpowiedzUsuńRozdział pierwszy równie dobry jak wstęp. Wyjaśnił mi parę rzeczy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam opowiadania fantastyczne, Twoje jest świetne. :3
Or... imię takie sobie, ale mam nadzieję, że będzie bardzo ciekawą postacią. ^^
Trochę zdziwiło mnie to, że nie przedstawiają powodów, dla których miałby iść do więzienia. To trochę... Dziwne? No, ale dziwne jest fajne. xd
Przeraża mnie trochę ten kat, który szykuje "coś naprawdę specjalnego". *.*
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. :D
Zwala z nóg. Jest takie... inne. Wszędzie typowe rzeczy bądź wampiry, a tutaj Imperium Cieni i fantastyka :3 A bohater mi się podoba, buntownik :D
OdpowiedzUsuń