Wielki Imperator miał tamtego dnia wyjątkowo dobry humor. Mijał
już drugi tydzień odkąd szczeniak zamknięty był w lochach.
Powoli łamał się, jednak za nic nie chciał zrzec się tronu. Więc
wszystko przemawiało za tym, że w zamknięciu będzie przebywał
jeszcze długi, długi czas. Przynajmniej tak wydawało się władcy.
Kto śmiałby ratować tego więźnia? Areszt był fortecą niemal
nie do zdobycia, tak samo jak teraz zamek. Klęska nie wchodziła w
grę. Chociaż ta przeklęta wyrocznia... Dobrze wiedział, że coś
było na rzeczy. Kiedy poszedł do niej do radę, widział w jej
oczach coś dziwnego. Jakby radość z porażki. Ale czyjej porażki?
Raczej na pewno nie cieszyłaby się z upadku syna Sory III, jej
pupilka, pieprzonego przydupasa. Dlaczego i jemu nie mogła być tak
przychylna?! Nie rozumiał tego. Nie chciał zrozumieć. Jeden z
doradców ośmielił mu zwrócić uwagę, że nie powinien był ją
na samym początku traktować w nieodpowiedni sposób. Głupiec.
Długo nie pożył. Ignorowanie wroga było jednak ogromnym błędem.
Dolina Cieni była naprawdę pięknym, choć tajemniczym miejscem.
Ci, którzy mieli okazję być tutaj kiedykolwiek byli zachwyceni
widokiem, jaki zastali. Wrastał on w pamięć na całe życie. Nawet
w Lesie Milczenia nie było tak cudownie jak tutaj. Teren ten miał
jednak w sobie pewien urok, który napawał niepewnością. Nie tyle
co straszył, a wprowadzał w stan niepokoju, braku równowagi. Taki
był pierwszy odbiór adepta trafiającego w ręce mistrzów sztuk
uczących wybranych. Mogło wydawać się, że krajobraz jest zwykły.
Pagórki, które stopniowo rosły i zmieniały się w góry, gdzieś
daleko na horyzoncie. Wiele lasów. I wybijająca się ponad korony
drzew wielka budowla, Akademia. To właśnie w niej i na całym
terenie doliny odbywały się szkolenia. Oczywiście to miejsce
zamieszkiwały także inne istoty, ale albo nie ujawniały się one,
żyjąc w cieniu, albo żyły w pokoju z nauczycielami. Kochanka
Magia wszystko przemyślała. Nie mogła pozwolić, aby w tym miejscu
panował nieład.
Jednak od jakiegoś czasu coś niedobrego wisiało nad całą krainą.
Mgła obecna od wieków była jeszcze bardziej gęsta, ciężka,
nieprzyjemna. Tak samo nieprzyjazna atmosfera panowała w samej
Akademii. Każdy był poddenerwowany, a szczególnie Wielki Mistrz,
który był jednym z nauczycieli Ora. Dobrze wiedział co mogło
dziać się w więzieniu. Z każdym dniem mieli coraz mniej czasu,
aby odzyskać chłopaka. Może nie zdrowego, ale w jednym kawałku.
Niewykluczone, że Wielki Imperator tylko ze zwykłego widzi mi się
odciąłby mu jeden z członków. Nie musiał grać czysto, bo
przecież to on teraz ustalał zasady w państwie. Luki prawne
działały na jego korzyść.
- A niech cię szlag, pieprzony idioto! - wręcz wrzasnął wysoki,
cholernie przystojny mężczyzna. Gabinet Wielkiego Mistrza był duży
i przestronny, ściany były wyjątkowo wysokie, jednak była to
stara budowla, więc nie można się temu dziwić. Do ścian
przylegały regały, w których znajdowały się stare tomiszcza.
Rolę jednej ze ścian pełniło wielkie okno, które było jedynym
źródłem światła w tym pomieszczeniu, jednak dostarczało go
dostatecznie dużo. Niedaleko okna stało wykonane z drewna biurko,
na którym jak zwykle było dużo papierów. W rogu stał kominek,
który w zimie przyjemnie ogrzewał pomieszczenie. Kamienne mury były
zazwyczaj cholernie zimne. Wygodne krzesło było siedziskiem
Wielkiego Mistrza, a po drugiej stronie biurka stały dwa inne, dla
osób, które miały jakieś interesy. Po prawej stronie od biurka
znajdowały się drzwi, które prowadziły wprost do komnat
prywatnych mężczyzny.
Zerwał się z krzesła i zaczął krążyć po całym gabinecie. Był
wściekły. A informator wcale nie przyniósł dobrych wieści. Z
jego słów wynikało, że Or jest na skraju załamania nerwowego.
Był również osłabiony. Owszem, trenowali go tu najlepsi, był
odporny psychicznie, ale... tutaj miał chociażby wszystkie posiłki,
był bezpieczny. Nikt nie wystawiał go na tak długą próbę.
Podobno nawet i jego wygląd się zmienił, ale to nie było nic
nienormalnego. Był torturowany. Wiele czasu zajmie, jeśli go
odbiją, powrót do normalności.
- Kto jest jego katem? - wręcz wysyczał, zatrzymując się za
krzesłem, na którym siedziała postać ubrana w czarną szatę,
która utrudniała rozpoznanie jej.
- Mand, Mand się nim zajmuje. - przerwał na moment, był spięty.
Wielki Mistrz był zdenerwowany, a informator wcale nie chciał na
tym ucierpieć. - Byłem ostatnio w lochach. Słyszałem jego krzyki.
Wołał ciebie i ojca. Słyszałem, że mówił coś o
nieskończoności. Nie wiem co miał na myśli. Mam wrażenie, że
wariuje. - powiedział niemalże na jednym wydechu. Amir, bo tak zwał
się Wielki Mistrz Akademii, zaklął szpetnie i zacisnął dłoń na
oparciu krzesła.
- Nie możesz się do niego dostać i podmienić go za jednego z
kukieł?
- To niewykonalne, panie. - powiedział pokornie. - Nie teraz. Or jest
zbyt słaby żeby się ruszyć, Mand rozpozna, że coś jest nie tak.
Myślę... że on jakoś przywiązał się do niego. - Amir wyglądał
tak, jakby ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody. Jakim cudem kat
mógł przywiązać się do swojej ofiary? Owszem, czasem wynikały
różne mniej lub bardziej zawiłe sytuacje, a więźniowie mogli
odejść wolno wtedy, kiedy oddawali swoje ciało w zamian za
uwolnienie. Jednak pod rządami Wielkiego Imperatora to nie było
możliwe. Niewykonalne!
- Jakim cudem?! Jakim cudem według ciebie on mógł przywiązać się
do tego dzieciaka?! - krzyczał, nie powstrzymywał się. Mało kto
powstrzymałby się gdyby tu i teraz ważyły się przyszłe losy
niedoszłego władcy.
- Nie mam pojęcia, panie. Ale widziałem jak się na niego patrzył.
Muszę już iść, muszę odebrać mojego więźnia. - powiedział,
nie czekając na odpowiedź mężczyzny zniknął, może tym samym
okazał brak szacunku, ale nie chciał stać się obiektem, na którym
rozwścieczony Amir mógłby się wyżyć. Rozpłynął się w
powietrzu, a Matka Magia stojąc przy oknie patrzyła na jedno z
motających się swoich dzieci. Ale nie mogła tutaj nic zrobić.
Huk zamykanych drzwi przerwał ciszę. Nic nie szło po myśli Amira.
Nic a nic.
Wielki Mistrz przemierzał szybkim krokiem jeden z korytarzy. Był
umówiony na spotkanie z byłymi mistrzami Ora. Od ponad dwóch
tygodni szukali sposobu na rozwiązanie tego koszmaru. Nic nie
przychodziło im do głowy. A czas uciekał, nieubłaganie pchał się
do przodu. Jeśli nic nie ustalą wszystko przepadnie, stracą
chłopaka i już nie będzie odwrotu. A Amir obiecywał coś Sorze
III, obiecywał, że w razie jego śmierci będzie opiekował się
jego synem, niezależnie od wieku. I pomagał mu. Zawiódł. To było
coś więcej niż zagranie polityczne, to było złamanie obietnicy.
Wielki Mistrz był człowiekiem honoru, nie mógł sobie na to
pozwolić. Lecz robił to również z sympatii do tego dzieciaka.
Może nie przyznałby się do tego publicznie, ale podczas szkolenia
polubił go.
Spotkanie nie przyniosło żadnych efektów. Nie mogli się włamać,
szpiedzy dostarczali nowych informacji, ale to na nic się nie
zdawało. Byli w potrzasku. Tylko Matka Magia patrzyła na to
spokojnym wzrokiem. Sytuacja musiała się uspokoić. Mgła robiła
się coraz bardziej gęsta, to nie był dobry znak. Musiało stać
się coś strasznego – znowu. Przecież podczas królobójstwa
Dolina Cieni zmieniła się. Ciężką atmosferę odczuwał każdy,
bez wyjątku. Co tym razem miało się zdarzyć? Nikt tego nie
wiedział. Wyrocznia również milczała, jak zaklęta.
Or był osłabiony. Był w lochach, leżał na zimnej, wilgotnej
podłodze. Teraz spał. Sen był mu potrzebny. Tylko śpiąc mógł
odpocząć, zregenerować siły na przetrwanie. Walka skończyła się
już dawno, teraz mógł jedynie modlić się o przeżycie. Obudził
go odgłos otwieranych drzwi. Ten dźwięk od razu sprowadzał go
ponownie do świata jawy. Spojrzał przerażony na drzwi, ale nie
zobaczył swojego kata. To jeden ze strażników jak co dzień
przyniósł szklankę wody i kromkę wysuszonego chleba. Ale lepsze
było to niż jakby miał głodować. Nie chciał umrzeć taką
śmiercią, no i Wielki Imperator nie mógł pozwolić na to, aby
jego najcenniejszy więzień, który mógł stać się kartą
przetargową w jego interesach najzwyczajniej w świecie umarł. Co
innego jeśli zostałby zakatowany, ale zagłodzony? To była zbyt
prosta śmierć.
Amir wypełniał papiery, mimo tej okropnej sytuacji nie mógł
pozwolić sobie na zaniedbanie obowiązków. Nikt nie mógł ich
zaniedbywać. Sytuacja była trudna, ale to nie znaczyło, że mogli
odpuścić. Wypełniał papiery jednego z nowych uczniów, kiedy
przed biurkiem pojawił się informator. Wyglądał na przerażonego,
kaptur został opuszczony.
- Panie... On chce się z panem widzieć. Odkrył mnie. Kazał
przekazać informację. Chce się z panem spotkać.
Witam ponownie i zapraszam tym samym na kolejny rozdział! Oczywiście, tak jak zwykle zachęcam do komentowania. Jestem ciekawa Waszych opinii.
Bardzo fajnie że nie skupiłaś się w tym rozdziale tylko na Orze. Podoba mi się jak opisujesz otoczenie, prosto i zwięźle...łatwo to sobie wszystko wyobrazić. Mam nadzieję że Or niedługo zostanie wyciągnięty z tych przeklętych lochów, bo biedny chłopaczyna nam kopnie w kalendarz :(
OdpowiedzUsuńW sumie nie wiem co bym jeszcze mogła napisać. Wszystko jest świetnie napisane, czekam w następnej notce na więcej akcji! Or, do boju!
Jakiś słaby ten informator skoro dał się złapać ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to na jednym tchu. Rozdział chyba najlepszy jak do tej pory :D Jestem zachwycona twoimi świetnymi opisami :P tylko tak dalej. Czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńFantastycznie, epicko, wciągającą i cóż jeszcze mogę rzecz cud, miód i orzeszki hehehe tak, bardzo biedny Or:) Ten rozdział był chyba najlepszy:)
OdpowiedzUsuńTwój blog zrobił na mnie ogromne wrażenie, jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim stylem pisania. Od samego początku mnie zaintrygowało. Czytam tego bloga od dłuższego czasu, jednak nigdy nie miałam czasu na napisanie komentarza. Życzę Ci, żebyś nigdy nie straciła weny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie .
http://i-really-need-you.blogspot.com/
Still a Virgin .
Masz naprawdę ciekawy pomysł, bogaty zasób słów... Tylko pozazdrościć! Bardzo dobrze opisujesz uczucia, sytuacje, miejsca. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny x
[ http://slowa-nic-nie-znacza.blogspot.com/ ]
A ja mam nadzieję, że Or jeszcze trochę pognije w locach, dręczony przez Kata, a Wielki Mistrz jeszcze trochę porzuca się w swojej komnacie. Być może książątko straci zdrowe zmysły? Byłoby ciekawie.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z moimi poprzedniczkami, to najlepszy rozdział jaki napisałaś. I nie chodzi tylko o język, ale o treść. Głównie o treść :3
Przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały z zapartym tchem - tak mnie to wciągnęło. Na Twojego bloga trafiłam przypadkiem(bardzo podoba mi się ten przypadek) i od razu zaczęłam czytać. Nie napiszę Ci nic sensownego o tym wszystkim, ponieważ najpierw muszę to sobie ułożyć, przemyśleć te słowa. Może pod następnym rozdziałem opiszę Ci co czuję, czytając. Chciałam tylko, byś wiedziała o mojej obecności tutaj. ;3
OdpowiedzUsuńSperare z placmarzen.blogspot.com
Świetny rozdział. Zaczyna się coś dziać, ciekawe czy uda im się uwolnić Ora. Strasznie mu współczuję, bo raczej nikomu nie życzyłabym katowania. Zmiana wyglądu bloga również wyszła na lepsze :) Pozdrawiam i zapraszam: http://misterio-de-la-vida.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń